Łączna liczba wyświetleń

piątek, 20 sierpnia 2010

Love story. Tylko dla dorosłych

Studniówka. Zjawia się ona - maturzystka i on - osoba towarzysząca innej maturzystki. Ona: niepozorna, nieatrakcyjna, cicha. On: przystojny, czarujący, brylujący w towarzystwie. On ściąga na siebie spojrzenia dziewczyn. Jej też. I na tym powinno się skończyć. Ale nie. On patrzy na nią, zagaduje, stara się przebywać w jej towarzystwie. Ona jest zaaferowana programem artystycznym, który przygotowała. Ale czasem spogląda i na niego - siedzą przy tym samym stoliku. Potem tańczą. Raz i drugi. Potem on wykonuje tych kilka dziwnych gestów, których ona nie lubi, bo kojarzą jej się z filmami typu "Casablanca": otula ją płaszczem, otacza ramieniem. Ona kończy głupią scenę. Nie bedzie sobie przystojniak z niej kpił. Koniec studniówki.


Po kilku dniach on przychodzi do jej liceum. Niby odwiedza dziewczynę, której towarzyszył na studniówce, ale rozmawia właśnie z nią. Ona to przerywa. On po kilku dniach zdobył jej numer telefonu i zadzwonił z propozycją spotkania w poniedziałek. Ona nie chce w poniedziałek (wtedy leci Teatr TV) ale w środę może być. Zastanawia się przez ten czas, czy to randka i o co chodzi temu człowiekowi. Taki czarodziej mógłby być z każdą, więc dlaczego ona? Spotkanie. Drugie. Trzecie. Czaruje facet, czaruje. Ona dalej nie wie dlaczego. Potem on, jak w filmach, mówi, że to ona go oczarowała. Że ma piękne oczy. I jest taka dobra. I chce z nią być. Ona w sumie nie ma nic lepszego akurat do roboty. Zgadza się. Ale dalej nie wie o co mu chodzi.


Teraz ma chłopaka. Koleżanki zerkają na niego z uznaniem. Ona nie zwraca na to uwagi. Taki model znajdzie modelkę i pójdzie na inny wybieg. Póki co, poznaje go. On nie czyta. Ale imponuje mu, że ona czyta. Mówi, że fajnie mieć mądrą dziewczynę. Ona przedstawia go znajomym. Michasi też.


On jest uroczy. Uwodzi swoją dziewczynę, niepewną, zakopaną w kompleksach po uszy. Daje jej róże. Ona nie wie za bardzo, jak to jest dostawać róże. Raz dostała kwiatka od Przemka, który był o sześć lat starszy od niej ale tu się zbiór roślin ciętych kończył. Ona jest nieufna wobec takich romantycznych gestów. Czuje się nieswojo. Ale bierze zarumieniona. Chodzą na spacery. Ona nie chodziła dotąd na spacery. Polubiła nawet powolne człapanie i podziwianie zachodów słońca. Ale bez przesady. Ona dalej nie wie, co on w niej widzi. Więc wreszcie pyta. On powtarza bajeczkę o pięknych oczach. Te oczy okazały się potem hasłem przewodnim komplementów, które inni kierowali pod jej adresem. Można było odnieść wrażenie, że ona składa się tylko z oczu. Rzekomo niebieskich. I on o tych oczach gada. I jej dobroci. Ona jest więc dobra i ma oczy.


Ona zaprasza go na spotkania grupy modlitewnej. Bo ona z tych wierzących. On niepewny idzie. Wciąga go to. Modlitwy nie, ale paczka znajomych owszem. Doskonale odnajduje się wśród nich. Opowiada dowcipy, naprawia innym komputery. Jest dobry w te klocki, podziwiają go. Michasia też.

Ona powoli oswaja się. Widocznie jest interesująca. Zaczyna się przeglądać w jego oczach. On dalej ją komplementuje. Ona zdaje maturę w bardzo dobrym stylu. Dostaje się na studia. On chwali się dziewczyną studentką - sam jest w ostatniej klasie technikum. Ona jakoś odnajduje się w gronie jego kolegów. Przecież jest tolerancyjna. Nabiera pewności siebie. Dostrzega swoje zalety. Staje się bardziej towarzyska.
Widują się często w wakacje. Ale ona nie chce cały czas. Bo ile można? On więc chodzi grać w siatkówkę z jej znajomymi. Dziewczynie to nawet odpowiada. Niech się lepiej poznają. Jest kilka wesołych osób. Michasia też. On chce iść na basen. Ale jego dziewczyna nie lubi pływać. Więc towarzyszą mu znajomi. Michasia też.

Ona jest teraz studentką. Zaczytuje się w dobrej literaturze. On tego nie rozumie, ale dalej mu to imponuje. Zarysowują się kolejne różnice. Ona tłumaczy słabszych, w sklepie dokłada do lizaków dzieci. On jej tłumaczy, że ona świata nie zbawi, niech da sobie spokój. Ona nie chce takiego spokoju. Ale kiwa głową, by nie spowodować konfliktu. Ona nie chce konfliktów z nikim.

I wreszcie Sylwester. Ich pierwszy. Idą na grzeczną imprezę w gronie jej grzecznych, wierzących znajomych. Choć imprezy nie są w jej stylu. Ona jest już całkiem pewna siebie. W związku. Życzy mu o północy, by spełniły się jego marzenia, zwłaszcza te, o których nie mówi na głos. Godzinę później ona wchodzi na salę taneczną. Półmrok, romantyczna piosenka. On tańczy. Michasia też. Wtulona w jego ramię. Ładna brunetka o ciemnej cerze i czarnych oczach. Żaden by się jej nie oparł.

Ona wychodzi. Nie chce im przeszkadzać. Dopiero teraz widzi. Składa puzzle. Na każdym on i Michasia. Dziwna układanka. Przykro jej. On przychodzi. Już nawet nie ukrywa. Piękna czarnooka wygrała z zakompleksioną niebieskooką. Czerń zwycięża wszystko. Trzy dni później rozstają sie. On mówi, że każdemu życzy takiej dziewczyny. Że jest świetna. Ale zakochał się. Krótko potem on i Michasia zostają parą. Michasia do niedawna była cichą myszką. Ostatnio dojrzała, wypiękniała, zaczęła wzbudzać zainteresowanie chłopców. Jeszcze się do tego nie zdążyła przyzwyczaić. On był jej potrzebny. Przystojny, czarujący, brylujący w towarzystwie. Teraz ona śniła swój sen.

Ta pierwsza "ona" w międzyczasie cierpiała. Bolało ją, bo uwierzyła, że jest interesująca i na swój dziwny sposób atrakcyjna. Dotknęła innego życia. I teraz wróciła szara rzeczywistość. Urażono jej miłość własną. Dodatkowo widziała, jak Michasia promienieje, zbiera róże i człapie, podziwiając zachody słońca.

Po miesiącu on zrywa z Michasią. Michasia zostaje potępiona przez wierzące towarzystwo. Oficjalnie za to, że koleżance odbiła szczęście. Ale może dlatego, że nie wykorzystała swojej szansy.. Obie "one" się spotykają. Michasia, świeżo poturbowana emocjonalnie, siedzi smutna w kąciku. Nikt jej nie pociesza, bo zasłużyła. Pierwsza "ona" podchodzi. Scena jak z serialu. Michasia zaczyna płakać. Płacze nie dlatego, że żałuje odbicia przystojniaka, ale dlatego, że jej ten przystojniak uciekł. Płacze w ramię tej pierwszej. I co ma pierwsza zrobić? Pociesza.

Ona sporo się wtedy nauczyła. Wie, że bycie wierzącym nie oznacza bycia lojalnym. Wie, że nie można budować swojej samooceny na tak słabym fundamencie jak zainteresowanie ludzkie. Nie upilnowała swojego szczęścia. Ale co to za szczęście, które ucieka do brunetki? Od tego czasu ona trochę przytyła i podświadomie pogorszyła swój image. Bezpiecznie być w cieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz