Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 20 września 2011

Z cyklu Wszystkie dzieci nasze są


Mieliśmy warsztaty. Przyszły przedszkolaki na zajęcia dot. tolerancji. Motywem przewodnim były koty. Dzieci układały łamigłówki oraz poznawały pismo Brailla, czujniki wody i inne udogodnienia dla niewidomych. Był też czas na zajęcia plastyczne, podczas których wszyscy upaćkali się klejem - ale był to klej magiczny - nie zostawił śladu. Jedna z dziewczynek opowiadała, że jej domowego kotka rodzice nazwali Dupek... Gdy w prezentacji multimedialnej pojawił się kiciuś w czarno-białe plamy, mała krzyknęła z entuzjazmem "DUPEK!!!". Nawet palcem pokazała. Przedszkolanki były zdruzgotane a dziewczynka uznała za stosowne krzyczeć tak przy każdym czarno-białym kociaku. Było ich sporo...  (:

poniedziałek, 12 września 2011

Jak mi jest - raport

W ciągu kilku ostatnich dni chyba sześć czy siedem razy pytano, jak mi jest.  Chodzi oczywiście o zmiany służbowe - moje życie prywatne nie jest tak powszechnie znane - na szczęście. A ja sześć czy siedem razy staję jak wryta i nie wiem, co powiedzieć. Powinnam przygotować gotową formułkę, zamiast za każdym razem zastanawiać się na nowo. Bo stracę renomę ;-)

Wszyscy są przekonani, że cieszy mnie ta zmiana. I mają rację. Ale zaraz zaczyna się sugerowanie, że ja jestem taka "fajowa", że owa zmiana nastąpić musiała. Nawet usłyszałam, że szkoda mnie na wypo... I tu zaczynam tupać sandałem. Nikt nie rozumie, że ja Wypożyczalni poświęciłam dużo serca i polubiłam tę pracę. Zżyłam się z ludźmi. Później oczywiście pojawiły się rysy ale to nadawało kolorytu i głębi naszym relacjom ;-) Przecież to właśnie moje wypożyczalniane lobby jakimś cudem doprowadziło do wręczenia mi medalu na scenie bibliotecznej.  Bawiły mnie zewnętrzne komentarze o marginalnej roli wypo w życiu Biblioteki. Ja wiedziałam, że bez udostępniania zbiorów każda bibloteka byłaby tylko muzeum z opcją domu kultury. Miałam "swoich" czytelników i własne metody na rozbijanie skamielin mentalnych. Trafiłam tam jako pisklak, ale uwiłam sobie gniazdo.


Wiem, że będzie ciężko. Nie przekonam nikogo, że nie jestem tak zła jak im się wydaje. Najpierw obwąchiwałam nowe kąty. Szok pojawił się chyba w dniu trzecim, gdy odkryłam, że będę musiała malować farbkami i składać origami. Nie zdążyłam nawet wykrzyknąć, że nie potrafię. Kalinka wyczarowała piękne kwiaty a ja wygenerowałam emo-jeża i szaloną biedronkę z obłąkanym uśmiechem. Pierwsze wrażenia z obserwowania warsztatów pozytywne. W zdumieniu odkryłam tylko, że te spotkania odbywają się pod nadzorem fotografa i trzeba się sporo nagimnastykować, by nie znaleźć się na linii strzału. Z gracją wieloryba unikałam ognia. 




A w weekend  muszę gdzieś wyjechać. Odpocząć od świata.  Najlepiej żeby było nisko, ładnie, bezpiecznie i tanio. Własne łóżko odpada.

niedziela, 4 września 2011

Bibliotekara klasyczna


Poniższy rys powstał w oparciu o wypowiedzi czytelników - użytkowników przeróżnych bibliotek (szkolnych, parafialnych, zakładowych, miejskich, wiejskich, wojewódzkich, powiatowych, narodowych). Wnikliwa analiza zebranego materiału pozwoliła na określenie portretu psychofizycznego bibliotekary bibliotek wszelakich.
Autorka poniższego opracowania chciała kilka razy protestować: zna przecież tak wiele świetnych babek i facetów, których losy zawodowe związane są z książką i rewersem. To osoby sympatyczne, pełne pasji, zainteresowań i przyjaciół. Lubią dobre piwo/wino, podróże, filmy i różnorodną muzykę. Jednak czytelnik swoje wie :-) Zatem poprawiam okulary na nosie i publikuję. Pro publico bono, rzecz jasna.

Stereotypowa bibliotekara:

1)Jest blada - z jej pensji nie starcza na pełnowartościowe posiłki, nie mówiąc już o suplementach diety. Słońca unika - powoduje raka.
2) Nie wyjeżdża na wakacje zagraniczne - wie, że szanująca się kobieta nie posiada paszportu ani prawa jazdy.
3) Zazwyczaj nie maluje się - przecież to niemoralne!
4) Włosy ma spięte w legendarny kok.
5) Nosi długie, bezkształtne spódnice i bluzki w odcieniach od "szarości manuskryptu" do "żółci starej gazety". Żadnej biżuterii!
6) Obowiązkowo nosi grube okulary - w domu czyta przecież przynajmniej do północy stare książki (przy świecach!) a szkła kontaktowe uważa za wynalazek szatana.
7) Za mąż nie wychodzi - nie spotkała na swej drodze Romea, Judyma czy choćby Bogumiła Niechcica. W zasadzie nie spotkała nikogo poza czytelnikami.
8) Słucha muzyki bardzo klasycznej. Raz (na dancingu) nieświadomie zaczęła wystukiwać rytm nowoczesnej piosenki swym bucikiem, ale wyspowiadała się z tego na trzech kolejnych spowiedziach.
9) Wypija hektolitry kawy, zagryza to naczepą ciasteczek.
10) W szufladzie służbowej trzyma: dziesięć ołówków, trzy gumki do ścierania, siedem długopisów, linijkę, która służyła do odcinania kartek na mięso jeszcze w stanie wojennym, mnóstwo rewersów, gumki-recepturki oraz zakamuflowaną pod rewersami książkę "Jak zdobyć mężczyznę i nie stracić honoru" - przereklamowana!
11) Raz "weszła do internetu" na stronę wyszukiwarki. Chciała wpisać słowo "bibliotekarka", ale przy BI... ten szatański pomiot podpowiadał "biseksualizm" i "biust". Od razu rozpoznała teren diabła (bo co ma wspólnego bibliotekarka z biustem?!), więc wyszła spłoszona.
12) Owszem, potrafi obsłużyć komputer (POWER - ESCAPE - RESET), ale wie doskonale, że to narzędzie zbędne - złodziej czasu. Dlatego przy katalogowaniu zbiorów nie wprowadza opisów bibliograficznych do bazy komputerowej - ogranicza się do sporządzania zgrabnych kart z nieczytelnym adresem książki. Jak jeden z drugim będzie potrzebował książki to się do biblioteki pofatyguje!
13) Uważa czytelników za element dla biblioteki zbędny a nawet wrogi. Zmuszona sytuacją wydaje niewinne książki w umorusane tłuszczem i czekoladą czytelnicze łapy. Przy zwrocie uważnie ogląda każdy wolumin, próbując ustalić, przy jakim posiłku powstała dana plama.
14) W przypadku braku plam/zagięć krzyczy na petenta, że wypożyczył i nie przeczytał książki!
15) Ulubiony kolor: szary;    w przypływie szaleństwa: granatowy
16) Hobby: podlewanie paprotek.
:->