Doszłam do dziwnego momentu rozprężenia. Przestało mi zależeć. Na tym,
jak mnie widzą, czy mnie lubią, co pomyślą. Tak mi to kiedyś było
bliskie, tak się tym zajmowałam. Prowadziłam promocję towaru
"Paulina1984". Pamiętałam, by się uśmiechać, by mówić tonem miękkim i
zalotnym lekko. By oczami, ustami wysyłać uśmiechy i mieć w kieszeni
chusteczki, gdyby ktoś chciał się popłakać. A teraz nie.
Siedzę w mieszkaniu jak basza. Jak ktoś chce mnie odwiedzić, mówię że OK - ale nie sprzątam. A potem bawimy się w grę pt. "Gdzie Paulina może mieć jakieś czyste kubki", "Czy Paulina ma jakieś chipsy", "Widział ktoś moje klucze?". Jak mam ochotę, piszę z kimś po nocach, nie zastanawiając się, że szanująca się kobieta... Jak nie mam ochoty, mówię, że mleko mi kipi na gazie i idę sobie. Promocja się skończyła.
W efekcie pewnie skończę jako szczęśliwa stara panna. Będę do końca życia szukać w zlewie czystych kubków, robić pranie w ostatnim momencie i prychać na ludzi, gdy mnie coś wkurzy. A co tam!
Siedzę w mieszkaniu jak basza. Jak ktoś chce mnie odwiedzić, mówię że OK - ale nie sprzątam. A potem bawimy się w grę pt. "Gdzie Paulina może mieć jakieś czyste kubki", "Czy Paulina ma jakieś chipsy", "Widział ktoś moje klucze?". Jak mam ochotę, piszę z kimś po nocach, nie zastanawiając się, że szanująca się kobieta... Jak nie mam ochoty, mówię, że mleko mi kipi na gazie i idę sobie. Promocja się skończyła.
W efekcie pewnie skończę jako szczęśliwa stara panna. Będę do końca życia szukać w zlewie czystych kubków, robić pranie w ostatnim momencie i prychać na ludzi, gdy mnie coś wkurzy. A co tam!