Po niespodziewanej wieczornej rozmowie z M. - koleżanką starszą o dwa lata i doświadczoną we wszystkim sto razy bardziej niż ja, już wszystko wiem. Objawienie. A zatem nazwijmy rzecz po imieniu:
Na idealnego faceta się nie czeka. Idealny facet ma idealne wyczucie i przychodzi zawsze, gdy jest potrzebny. Idealny facet to mąż - prosił o rękę wybranki na kolanach, jak Pan Bóg przykazał a mama sobie wymarzyła. Idealny wstaje rano przed swą kobietą, biegnie do sklepu po bułeczki maślane. Przynosi jej śniadanie do łóżka. Następnie życzy miłego dnia i wychodzi do pracy. Jest lekarzem. Ma prywatną praktykę, ale pracuje tylko trzy godziny dziennie - wystarczy, by wszystkie pielęgniarki napatrzyły się na niego wygłodzone i zazdrosne. Zdąży jeszcze uratować chore dziecko i ocalić świat. Wraca do domu, gdzie ona podaje mu jakiś obiad. Nie jest ważne, co ugotuje - i tak zachwyci się smakiem i sposobem podania. A jeśli ona nie ma ochoty gotować, on zabierze ją do restauracji. Popołudnia spędzają razem, chyba że ona chce wyjść z koleżankami. Wtedy on może zagrać z przyjaciółmi w brydża i wypić szklaneczkę whisky. Jedną.
Ideał jest jednocześnie męski, odważny, delikatny, czuły, zabawny, pracowity, spontaniczny... Do tego zabójczo przystojny. I wierny. Bardziej nawet wierny niż przystojny - w drugą stronę bywa niebezpiecznie. Uwielbia ją i patrzy na nią zachwycony niebieskimi/ zielonymi/ brązowymi oczami (kolor wedle uznania). Wychwala ją przy swoich kolegach (i koleżankach!), uważa, że jest krynicą sexapilu, boginią mądrości i kwintesencją uroku osobistego. Wieczorami oglądają komedie romantyczne, ona zasypia wtulona w jego ramiona. Nie ma szans, by Ideał się wahał, miał rozterki, lub nie daj Boże bał się czegokolwiek. Ideał może się tylko wzruszyć, gdy ona urodzi mu dziecko. Do dziecka wstaje rzecz jasna chętnie każdej nocy - nie musi dużo spać. Ideał pisze wiersze, które deklamuje czasami na ucho tej jedynej. Ale ideał nie jest miękki - jest skałą. To ideał wg M.
M. się zna na rzeczy - miała już pięciu chłopaków i dwóch narzeczonych.
A mój ideał - nieistniejący czasem się boi, bo wie, jaki jest świat. Potrafi się dostosować do sytuacji ale czasami tupnie nogą, świadomy, że tupnięcie może zaboleć. Mój ideał ma kompleksy, z którymi walczy i lęki, których nie rusza. Ma także marzenia, które spełnia lub nie. Mój ideał rozumie, że ja teraz chcę być sama, więc odchodzi ale za chwilę chcę być z nim, więc przychodzi. Wie, że jak powiem "nie" to może oznaczać wszystko - "tak", "chyba", "tak, ale nie mam odwagi się przyznać", "nie, ale próbuj dalej", "nie". Mój ideał widzi, że próbuję i docenia moje niezdarne starania i zabawy pt "Patrz, jaka jestem kobieca". Od niego usłyszę, że wyglądam ładnie, choć makijaż wyszedł mi wyzywający lub żaden. Mój ideał wie, że mam kubeł kompleksów i przyjmuje mnie z tym kubłem - razem zaglądamy do środka i oceniamy każdą sztukę. Mój ideał wzrusza się czasem, co jest z definicji niemęskie podobno. Mój ideał. Gdyby istniał i zjawił się na mojej drodze, pewnie przylgnęłabym do niego całą sobą a potem nagle uciekła wystraszona.
Nie dotykać ideału - można zepsuć.