Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 2 grudnia 2010

To i owo

Tego dnia temperatura odczuwalna było o niebo wyższa niż wczoraj. Świeciło słońce, więc z jakim takim optymizmem przedarłam się przez zaspy pod kościół, gdzie podjechał - wyjątkowo punktualnie - kolega, z którym w te mrozy dojeżdżam do/z pracy. Już miałam się wpakować do auta z gracją wieloryba, gdy na siedzeniu pasażera zobaczyłam kwiatki. Zanim zdążyłam się odezwać, kolega powiedział: "Ino se kwiotków nie pognieć, bo to twoje". Okazało się, że dziś kalendarz wskazywał imieniny Pauliny i Balbiny. Z braku jakiejkolwiek Balbiny w okolicy, kwiatki dostałam ja. Już chciałam tłumaczyć, ze ja niekwiatkowa a imienin także nie obchodzę, ale kolega nie słuchał, bo głośno zastanawiał się, co kupić żonie na święta.

Taka żona to ciężki orzech do zgryzienia. Miała dostać ekspres do kawy, ale jej się nie spodobał (zobaczyła w necie) i zabroniła kupować. Sama wypatrzyła śliczny płaszczyk za - bagatela!- 1100 zł ale tu możliwości finansowe darczyńcy były ograniczone. Nazwała więc męża odpowiednio i odmówiła dalszej współpracy. Tu przypomniało mi się jak na imieniny kupił jej perfumy Diora i odmówiła przyjęcia, bo jej się źle kojarzyły - skropiła takimi babcię do trumny... Obecnie więc biedak nie ma pomysłu, co kupić małżonce na te wspaniałe, rodzinne święta, by nie krytykowała go zbyt głośno. Idą święta...

Dojechaliśmy i okazało się, że na moim biurku leży czarna folia. Jednak nic mi nie umarło w biurku. Przez świetlik padał śnieg. Więc wyszło na to, że siedzieć nie mam gdzie. Na szczęście jedna z moich "matek" przytuliła mnie do siebie (dosłownie i w przenośni) i znalazło się miejsce obok niej. Jest jeszcze bardziej przytulnie. Czyli ciasno i duszno. Mnie i tak jest wszystko jedno. Od niedzieli mam taki katar, że świata nie widzę. Przemawiam męskim, namiętnym głosem, nie rozstaję się z chusteczkami a oczy mam załzawione jak po komedii romantycznej w oparach cebuli. 

A dla poprawy samooceny znalazłam to:

"Paulina jest numerologiczną siódemką. Zgodnie z właściwościami tej liczby, Pauliny mają charakter refleksyjny, skłonne są do zadumy, do zagłębiania w sobie, a ich życie wewnętrzne zwykle bogatsze jest od zewnętrznej kariery. Jako dzieci są spokojne i grzeczne, ale wolą siedzieć w kąciku nad swoimi sprawami niż dokazywać w gronie rówieśników. W dorosłym życiu też raczej nie ściągają na siebie uwagi publiczności i wolą zajmować się rzeczami, które powstają w ciszy niż jakąś hałaśliwą, "rynkową" działalnością. Działają metodą małych kroków; są jak ta "cicha woda, która brzegi rwie". Zwykle dobrze znają swój cel i nie rozpraszają sił na błądzenie i pomyłki. Jak wszystkie numerologiczne siódemki, są obdarzone dobrą intuicją. Żyją bez pośpiechu i bez zbędnych szaleństw. Starają się wokół siebie i swojego miejsca na świecie zachować spokój, porządek i zdrowe reguły. Wiele z nich osiąga profesjonalną biegłość w zawodach wymagający wiedzy i doświadczenia."

Miło, prawda? Było też coś o braku wiary w siebie, nieufności i słomianym zapale - ale to wycięłam. Wierutne bzdury! :-)

3 komentarze:

  1. A było coś o niechęci do spotkań towarzyskich? Ostatni raz widziałyśmy się chyba w lutym ( i to przypadkiem).

    OdpowiedzUsuń
  2. :-) buziak! :-) ja się podpisuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ! pisz więcej! z niecierpliwością czekam !
    Każdy taki tekst bardzo poprawia mi humor !

    Dziękuję !

    OdpowiedzUsuń