Łączna liczba wyświetleń

piątek, 26 października 2012

Ślubuję


Grzegorz Gilewicz zdał egzaminy na gdańską ASP ale nie został przyjęty w poczet studentów. Powód? Nie chciał ślubować wierności ideałom humanizmu i demokracji, bo jest monarchistą a do tego sceptycznie podchodzi do humanizmu. Tłumaczył się wolnością sumienia. Poprosił o pominięcie w jego przypadku fragmentu dot. humanizmu oraz demokracji. Zrobił się rwetes. Uczelnia tłumaczy, że nie może dla niego zmienić ślubowania ani tym bardziej zwolnić go z obowiązku zadeklarowania wierności wspomnianym ideałom. Helsińska Fundacja Praw Człowieka nakłania do elastycznego podejścia i darowania studentowi tej drażliwej formułki. A w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich jak zwykle obiecują, że się przyjrzą sprawie. Wielu studentów podpisuje ślubowanie machinalnie a potem ma gdzieś idee humanizmu i inne takie. Więc po co bawić się w utrudnianie życia jednemu uczciwemu, który nie chce podpisywać cudzych deklaracji? Ale...

Chłopak zapisał się na państwową uczelnię (choć w trybie niestacjonarnym). Jest zobowiązany do przestrzegania zasad i regulaminu tam obowiązującego, zgodnego z ustrojem państwa. Uczelnia wymaga, by zadeklarował wierność humanizmowi oraz demokracji. Jeśli nie zgadza się z tymi ideami, może znaleźć sobie mistrza - monarchistę nie-humanistę i pod jego kierunkiem się szkolić. Może znaleźć inną uczelnię, gdzie nie ma takiej treści ślubowania (Od razu sprawdziłam moją uczelnię pod tym kątem, ale poczciwy UŚ wymaga, by student ślubował jedynie zdobywanie wiedzy, rozwój, szacunek i dbałość o godność i honor) . Mógłby też Gilewicz wyjechać do Anglii lub innego kraju podległego królowi/królowej i tam pobierać nauki, z dala od demokracji. Tu są takie zasady i już. Ale...

Gilewicz tłumaczy, że jest za monarchią konstytucyjną - wolno mu być "za", prawda? Musi podlegać ustrojowi kraju, którego jest obywatelem ale teoretycznie nie musi ślubować wierności samej idei. Podobnie z humanizmem - chłopak sprzeciwia się relatywizmowi moralnemu i tzw. sceptycyzmowi naukowemu. Ma prawo? Ma. I nie chce podpisywać papierka przeczącego jego przekonaniom. 

Ergo?

Zastanawiam się od kilku godzin czyją stronę przyjąć. W pierwszym odruchu zgadzałam się z decyzją uczelni; jak się chłopakowi nie podoba, niech szuka uczelni/nauczyciela promującego jego wartości. Proste? Nie proste.

Mamy wolność sumienia i nikt nie powinien być zmuszany do wierności ideom. Każdy ma przestrzegać prawa ale samych wartości wywyższać nie musi. Humanizm i demokracja nie są - wbrew wypowiedzi jednego z prodziekanów ASP - uniwersalnymi, elementarnymi wartościami Europy. A nawet gdyby były, nikt nie ma obowiązku deklarować do nich przywiązania. Jestem piewcą humanizmu i demokracji. Uważam obie idee za piękne, choć mam świadomość, że można je różnie rozumieć. I w imię humanizmu i demokracji domagam się, by nie zmuszano nikogo do ślubowania wierności tymże. Gilewicz nie chce moich wartości? Moje wartości dają mu do tego prawo, więc nie mogę być dwulicowa. ASP w imię humanizmu i demokracji odmawia człowiekowi prawa do wolności przekonań - śmierdzi mi to Orwellem. Postanowiłam napisać list do rektora gdańskiej ASP.

"Nie zgadzam się z Twoimi poglądami, ale po kres moich dni będę bronić Twego prawa do ich głoszenia." (Evelyn Beatrice Hall, błędnie przypisywane Wolterowi)