Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 stycznia 2011

„Jej wysokość Afrodyta”


Bardzo dobry film Woodego Allena. Przenikają się dwa plany: teatr grecki z chórem, który uparcie komentuje zmagania bohaterów oraz współczesny Nowy Jork. Małżeństwo decyduje się na dziecko, ale w wersji instant. Nikt co prawda nikogo wrzątkiem nie zalewa, ale dziecko pojawia się bez przepisowej rozgrzewki 9-miesięcznej. Z początku rodzice mają pewne wątpliwości: nigdy nie wiadomo, jakie geny będzie miał adoptowany maluch. Z biegiem lat okazuje się jednak, że syn jest bystry, zdolny i z poczuciem humoru. Ojciec – intelektualista (gra go sam Allen) dochodzi do wniosku, że biologiczni rodzice Maxa także muszą być nieprzeciętni. Niczym agent James Bond podejmuje próbę odnalezienia tych dwojga. Tym bardziej, że między nim a żoną jest coraz gorzej. Tamta chce otworzyć swoją galerię i szuka sponsorów. Przy okazji nawiązuje romans. Allen może liczy, że poszukiwana kobieta jest jego „drugą połówką”...?

Niestety, matką Maxa okazuje się prostytutka, mająca aspiracje aktorskie. Oskara jeszcze nie zdobyła, ale zagrała już w kilku podrzędnych pornosach o magicznych tytułach. Inteligencję ma śladową, ambicje spore a doświadczenie seksualne olbrzymie. Biologicznego ojca trudno wskazać – to któryś z licznych klientów bohaterki. Ojciec – „Allen” jest w szoku! Prawdziwa matka jego syna to głupiutka dziewczyna z patologicznej rodziny, która sympatię okazuje tylko poprzez gratisowe usługi seksualne. Dzieli ich ze 20 lat, status społeczny i jeszcze ze dwie przepaście.

Allen postanawia ją wychować... Po kilku spotkaniach zawiązuje się między nimi relacja ojciec – córka. On namawia ją na zmianę zawodu; proponuje, by została fryzjerką. Przekonuje jej alfonsa, by dał dziewczynie spokój. Opiekuje się nią, rozmawia, uświadamia. Nawet wyszukuje jej kandydata na męża: głupiego boksera, który chce na farmie uprawiać cebulę. Aranżuje ich spotkanie i okazuje się, że bokser – tradycjonalista i „już prawie nie dziwka” przypadają sobie do gustu. Postanawiają się nawet ożenić! Jednak na jaw wychodzi dawna profesja kandydatki na żonę – zostaje pobita przez krewkiego narzeczonego...

Okazuje się zatem, że Allen nie sprawdza się w roli boga – kreatora. Przez jego zapędy naprawiania świata dziewczyna zyskała kilka siniaków. Przy okazji wyjawia Allenowi, że podkochuje się właśnie w nim, ale wie, że to nie ma sensu. Ma sens czy nie – lądują w łóżku. To było do przewidzenia, że dziewczyna zakocha się w swoim mentorze. Za często patrzyła na niego maślanymi oczami i powtarzała, że jest taki mądry. Allen zaś uznał chyba, że jest Pigmalionem: ukształtował sobie porządną dziewczynę i teraz stworzy z nią udany związek. Ale nie...

Allen wraca do swojej żony, która łaskawie rzuciła wstrętnego kochanka. Była prostytutka pojechała na farmę do byłego boksera. Ten ją wyrzucił. Ale, jak w dramacie greckim przystało, dziewczyna poznała przyszłego męża, gdy wylądował przed nią helikopterem (deus ex machina...). Poplątane. Ale nikt nie mówił, że życie jest proste. Miłość można znaleźć w różnych okolicznościach.

Po jakimś czasie spotykają się w markecie. On z synem, który jest jej biologicznym dzieckiem i ona z córeczką, która jest jego biologicznym dzieckiem. Jednak nie powiedzą sobie prawdy. Taki ten Allen przewrotny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz