Łączna liczba wyświetleń

środa, 5 października 2011

Będę oceanem...

Ostatnio zaczytuję się bajkami terapeutycznymi. Chwilami wydaje mi się, że tyle już tego znam, że mam już recepty na każdą życiową dolegliwość, od nieszczęśliwej miłości (tylko czy prawdziwa miłość może być nieszczęśliwa?) po menopauzę. Oczywiście przeświadczenie to kończy się, gdy pojawiają się trudności. Albo ja czegoś z tych bajek nie doczytałam albo to otaczający mnie ludzie przegapili ważną lekturę. 
Bajka sprzed lat:

Pewien człowiek wiecznie czuł się przygnębiony trudnościami życia.
Wreszcie poskarżył się znanemu mistrzowi życia duchowego.
-Nie mogę tak dłużej! Życie stało sie nie do zniesienia...
Mistrz wziął garść popiołu i wrzucił do szklanki z kryształowo czystą wodą do picia, która stała przed nim i rzekł:
-To są Twoje cierpienia...
Woda w szklance zabrudziła sie, zmętniała.
Mistrz wylał ją, wziął garść popiołu tak jak poprzednim razem i rzucił ją do oceanu.
W jednej chwili popiół rozproszył się w morzu,a woda pozostała tak samo czysta jak przedtem.
-Widzisz? Każdego ranka musisz zadecydować,czy masz być szklanką wody czy oceanem...

I ja staram się być tym oceanem, nie szklanką. Ale w największym przypływie siły udało mi się zostać na chwilę pokaźną kałużą. Po to, by chwilę później stać się naparstkiem. Może rozwiązaniem problemów jest opanowanie umiejętności destylacji...? ;-)

1 komentarz:

  1. że też samemu trudno wpaść na proste wyjaśnienie, cóż, nie każdy jest Mistrzem

    OdpowiedzUsuń