Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Jeśli wierzysz w Jezusa Zmartwychwstałego, nie bój się pustego grobu

"Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?» Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę». Jezus rzekł do niej: «Mario!» A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: «Rabbuni», to znaczy: Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus: «Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: "Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego". Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: «Widziałam Pana i to mi powiedział»."  Ewangelia wg św. Jana, rozdział 20, wersety 13-18.

Mógł zacząć inaczej: najpierw się przywitać, przedstawić, by wiedziała, z Kim rozmawia. Oszczędziłby jej kilku chwil niepewności. Ale dla Niego ważniejsze było, dlaczego ona płacze. Zadał pytanie, którego tak bardzo potrzebują smutni, zagubieni i samotni: czemu płaczesz? kogo szukasz? Pokazał, że liczy się z jej uczuciami, że nawet w obliczu zmartwychwstania jej łzy i lęk mają dla Niego wielką wagę. A przy tym, by znaleźć, ona musi wiedzieć kogo szuka. Nie można szukać mimochodem, od niechcenia, przy okazji.

Ona Go nie rozpoznała; mało miała dotąd do czynienia ze zmartwychwstałymi. Pytała tylko, czy nie wie, gdzie położono jej Przyjaciela. To było teraz najważniejsze: ukoić ból przy Ciele Jezusa. Wspominał coś o zmartwychwstaniu, pamiętała te dziwne obietnice. Ale teraz, gdy zobaczyła pusty grób, przeraziła się. Nie ma Go. A powinien być. Jeszcze wiele razy przychodziłaby do Jego grobu, by nabrać sił, takie są prawa żałoby. A teraz nie ma nawet tego. "Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę".

Teraz mógłby wygłosić mowę. Płomienną. Potrafił przemawiać - tłumy słuchały jego nauk godzinami. W mocnych słowach wyjaśniłby tej kobiecie sens śmierci i zmartwychwstania. Opowiedziałby o tym, jak został posłany, by zbawić cały świat, każdego człowieka. Siedzieliby długo przy pustym grobie i rozważali tajemnicę zbawienia. Ona potem poszłaby do uczniów i przekazała tę wspaniałą wiadomość, że Jezus żyje. Pewnie część by pomyliła, część zapomniała, ale trochę by powiedziała innym. Nigdy nie była biegła w tych świętych sprawach - proste kobiety nie znają się zazwyczaj na teologii i dogmatyce zbawienia.

A On wypowiedział jedno słowo. Słowo najbliższe jej sercu, które słyszała tysiące razy, przy różnych okazjach. Słowo warunkujące ją samą. Wypowiedział jej imię. W tym momencie poczuła, że to wszystko: tortury, kpiny, upokarzająca droga krzyżowa, haniebna śmierć, pusty grób - to wszystko było dla niej. Jezus wypowiedział jej imię tak, że od razu go rozpoznała. W tak silnych relacjach to normalne: są osoby, które nasze imię wymawiają w sposób szczególny - ciepły, serdeczny, z konkretną intonacją. I rozpoznajemy natychmiast, że to ta osoba, choć nie widzieliśmy się lata. Maria od razu wiedziała, że to jej Nauczyciel - Mistrz. Mimo tego całego zmartwychwstania on dalej wymawiał jej imię w sposób szczególny. "Jezus rzekł do niej: «Mario!» A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: «Rabbuni», to znaczy: Nauczycielu!"

 Na szybko przekazał jej wszystko. Że nie mogą teraz usiąść jak para przyjaciół. Że teraz czas nagli, że ona musi teraz przekazać współbraciom wieść o zmartwychwstaniu. Ale co powiedzieć? Ona przecież nie zna się na tym wszystkim. Zresztą, jest kobietą. Nie będą jej słuchać. Powiedz: "Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego". To wystarczy. W tym jest wszystko. Mamy wspólnego Ojca i zarazem wspólnego Boga. Ale czy nie rozwinąć? Nie trzeba. Tyle mieliśmy wspólnych rozmów - te słowa będą przypomnieniem tych wielogodzinnych spotkań, gdy tłumaczyłem wam wszystko. "Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: «Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego»".

Teraz Maria wracała do swych przyjaciół, do uczniów Jezusa. Rozważała w myślach te lakoniczne przesłanie. W zasadzie dobrze byłoby je ubogacić - dodać trochę emocji, opisów. To zawsze jest ciekawsze dla odbiorcy. Ale nie mogła. Miała przekazać słowa Mistrza - bez zbędnych otoczek, lukrów. Czuła, że jak zacznie dodawać swoje ozdoby, wszystko się rozmyje. A teraz wszyscy potrzebowali jasnego, mocnego komunikatu. Musiała im powiedzieć najważniejsze: że widziała Pana i przekazać Jego słowa, bez wplatania epitetów. "Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: «Widziałam Pana i to mi powiedział»"   I tyle.



1 komentarz: