Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 16 czerwca 2011

Lola czyli happy end

Lola zyskała nowy dom, by przekonać mnie samą, że istnieją szczęśliwe zakończenia. Gdy miałam kilka lat i CV nie chciało układać się jak w bajce, marzyłam, że kiedyś będę "duża" i sama będę pisała swój życiorys. Teraz mam "swoje lata" i trochę zmarszczek mimicznych a oczywiście CV plącze się jak słuchawki w kieszeni. Ale robię co mogę. No, może nieco mniej. I Lola zjawiła się, by pokazać mi, że da się zadziałać i pomóc. Miałam władzę, by wykreować życiorys małej kotki, przetrzymywanej w tragicznych warunkach. Uparłam się, że musi się udać. 

Właściwie Lola nie była Lolą, dopiero pewna fajna osoba odkryła, że Lolka nosi w sobie potencjał LOLOWATOŚCI. Moja natura ślimakożółwia ("schować się do skorupy i czekać") nakazywała mi oddać Lolitę prawowitej właścicielce, która wsadziłaby ją znów do zamkniętej torby na szesnaście godzin na dobę i Lolka znów byłaby niedożywiona i wystraszona. Jednak świadomość, że trzeba się sprzeciwiać złu, nie pozwalała bezczynnie patrzeć. Mój Przyjaciel powiedział kiedyś, że chciałby mieć na nagrobku napis "Starał się". Ja wolałabym "Wreszcie się wyśpię". Ale podzielam zdanie M., że starać się trzeba. I nie mogłam zrobić świństwa Lolce, której pierwszego dnia obiecałam nowe życie. Obiecałam!

Po kilku tygodniach stresu (oraz wsparcia Pewnej Osoby), po konfrontacji z właścicielką i mozolnych poszukiwaniach domu dla kociej nieletniej, zawiozłam nieświadomą niczego Lolitę na wieś. Mój Tata uwierzył, że rozbrykana kotka to idealny prezent na jego urodziny. Nawet złamana ręka nie była przeszkodą. Lola szybko stała się panią na naszych jankowickich włościach. Biegała od piwnicy po strych, sprawdzając, gdzie jeszcze jej nie było w ostatnich pięciu minutach. Bawiła się w chowanego i miała pretensje, jeśli nie chcieliśmy jej szukać po raz siedemnasty! Obierała z nami ziemniaki, smażyła kotlety, piła herbatę. Po nocnych manewrach nie żył bukiet suszonych kwiatów. Wazon przeżył. Słuchawki do mp3 uznano za zaginione a Lola nie chciała w tej sprawie zeznawać... Przeciągała się na łóżku.

Po dwóch dniach zostawiłam ją w nowym domu, zajętą oswajaniem nowego życia. Teraz odbieram telefony od rozbawionego rodzica, który opisuje kolejne akrobacje kici. O złamanej ręce nawet nie wspomina...
Zatem Lola stała się idealnym prezentem dla Taty. A Tata dla Loli.

Paulina vs. reszta świata 1:0


1 komentarz: