Łączna liczba wyświetleń

sobota, 14 lipca 2012

Paris


Mogę porozmawiać chwilę o tym mieście z kimś, kto był tam kilka razy i chyba czuje się tam podobnie jak ja. Nie wymieniamy tępo atrakcji z przewodnika - dzielimy się wrażeniami - niby ulotnymi ale odcisnęły one w nas piętno. On mówi też, że do Paryża jedzie się tylko z osobą, którą się kocha. Ja zaprzeczam. Byłam z kolegą - było super!! Doprawdy? Opowiadam o słońcu, gradzie, Notre Dame i gdzieś pomiędzy wersami o niezrozumieniu - nielingwistycznym. Że celebrowałam mój Paryż sama, obok drugiego celebransa. Doprawdy? Tak.

Więc jednak jest Paryż miastem tylko dla zakochanych? I po jego uliczkach spaceruje się tylko trzymając za rękę ukochanego? Notre Dame oglądać należy jako odbicie w jego oczach? W Saint Chapelle to on ma być moją świętością? W Luwrze mam dotykać go niepostrzeżenie, by czasem nie wzbudzić oburzenia faraonów, Nike - bezrękiej zazdrośnicy i pani kustosz pokrytej kurzem? Trzeba się dzielić bagietką na pół, karmić oliwkami i chować przed deszczem pod jednym parasolem? Musimy wstrzymywać ruch pieszy, by się pocałować setny raz tego ranka? Trzeba powtarzać uparcie "Je t'aime!" jakby w innym języku wyznanie było nieważne? I jego imię trzeba wymawiać tak śmiesznie, z francuskim akcentem i błyskiem w oku?

Czy przy odprawie na lotnisku nie powinni pytać o to, co mamy w sercu, nie tylko w plecaku? Jeśli jedziesz samotnie, przekierują Cię do jakiegoś kurortu na Krecie albo zaproponują Egipt last minute. W gorącym piasku smażyć się można samemu.

223 lata temu zburzono Bastylię. Ciekawe, czy oni wszyscy kogoś kochali.

1 komentarz:

  1. Myślę, że można i bez ukochanego zwiedzać Paryż. Może trochę inaczej. Ale też może być fajnie.

    OdpowiedzUsuń