Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 13 marca 2012

Zmiany, zmiany

Nadszedł ten czas, że trzeba napisać co u mnie. Od dawna marzyły mi się zmiany, ale nie sądziłam, że będą one tak... rozległe. W sumie zbierałam się do opisania tego wszystkiego ale się nie dało. A tu zmiana za zmianą. A czytelnicy się domagają... ;-) Podjęłam pewną próbę opisania tego wszystkiego, ale była nieudana. Może teraz... Spróbujmy od początku.

W styczniu wyprowadziłam się z Sosnowca. Nie muszę dojeżdżać :-) Dzielenie czynszu jest łatwiejsze ale bilans mieszkania w pojedynkę wychodzi na plus. Wprowadziłam się do pokoju w pobliżu Katedry.  W lutym przeprowadziłam się do mieszkania na Koszutce. Teraz jestem w większym stopniu panią swojego losu mieszkaniowego - czyli bryluję na dwóch pokojach, w kuchni a nawet w łazience. Muszę się tylko nauczyć majsterkować - inaczej wszystko się rozpadnie :-) To była zmiana pierwsza.

W marcu zmieniłam dział - wróciłam do gmachu, tym razem do Działu Promocji. Ponoć tylko na chwileczkę, ale wiadomo powszechnie, że prowizorki są najtrwalsze. Mam przez kilka miesięcy wspierać dział. W efekcie uczę się większego tempa pracy, elastyczności i kreatywności. Uczę się także, że trzeba mówić głośno i wyraźnie, bo jak pani sekretarka nie usłyszy ważnego zdania to będzie źle. Wpadkę miałam póki co  tylko jedną, więc na 9 dni roboczych nieźle. W Promocji świętowałam trzecią rocznicę pracy w Umiłowanej Książkolandii. Chyba będę kolekcjonować swoje plakietki z nazwiskiem i nazwą działu. To była zmiana druga

Tyle gadałam/pisałam/myślałam o podjęciu jakichś prób formacji duchowej. Marzył mi się powrót do trwania w jakiejś wspólnocie. Ale oczywiście na gadaniu się kończyło. Gdy zamieszkałam w Katowicach, zaczęłam szukać miejsca dla siebie. Z żalem odkryłam, że tu ciężko o konkretną, dobrą formację dorosłych. Najbliżej moich oczekiwań było DA. Póki co chodzę na czwartkowe spotkania, podczas których chcę dowiedzieć się, jak to jest z tą miłością ;-) . Tak więc próbuję się formować - mozolnie ale coś rusza. Póki co korzystam z rekolekcji w sieci, ale dojrzewam także do pójścia na spotkanie modlitewne. To powolna zmiana trzecia

W kwietniu będę w Paryżu. Kto mnie zna, ten wie, że o Paryżu marzyłam od lat. Ale moje namowy nie skutkowały i nikt nie odważył się ze mną długo pojechać. Tzn. wszyscy deklarowali, że tak, jasne, super, pojedziemy a potem nic. Aż znalazł się jeden konkretny człowiek. Wyszukał tanie loty do Paryża, wybraliśmy najlepszy (z Wrocławia), kupiliśmy bilety a teraz jestem w trakcie negocjacji z CS, by ten tydzień we Francji nie kosztował nas tyle co równowartość nerki. W Paryżu spędzimy 7 dni (właściwie 6 - bo trzeba dolecieć i odlecieć). Będziemy zwiedzać, zwiedzać, zwiedzać, poznawać ludzi, zwiedzać... Marzą mi się pikniki nad Sekwaną, spacery małymi uliczkami, których "zwykli" turyści nie znajdą, spoglądanie na miasto z góry (wieża Eiffla, katedra) i z dołu (katakumby); chcę poczuć się małą w obliczu Wersalu, chcę zgubić się w Luwrze. Mojemu towarzyszowi zdradzam plany w odcinkach - nie chcę go wystraszyć ;-) Może jak będę mu dawkować moje propozycje, nie ucieknie z krzykiem. Ale niesamowitym pozytywem jest fakt, że pierwszy raz ktoś za mnie załatwił transport i ubezpieczenie :-) Także Paryż - prognozowana zmiana czwarta.

Chyba tyle. Niby tylko tyle. Ale mam wrażenie, że minęła epoka. Że jestem kimś zupełnie innym, niż w  grudniu. Że przeskoczyłam kilka murów które stały przede mną i odgradzały od życia. Właściwie to dalej ja, tylko wyjęto mnie wreszcie z inkubatora. Dotąd działałam zachowawczo.  Odważyłam się zaryzykować w paru kwestiach. W niektórych wszystko postawiłam na jedną kartę - okazał się to dżoker. Powoli przechodzi mi takie dziwne poczucie samotności. Śmieszne, by w dużym mieście czuć się samotnym a jednak.Ale ocknęłam się i zaczyna być fajnie. Polecam zmiany :-)

1 komentarz:

  1. brawo, ja też nie przepadam za zmianami, więc duże brawa!!!!

    OdpowiedzUsuń